niedziela, 28 czerwca 2009

Po robocie


Wczorajszy ślub i wesele brata Ani nie przeszkodził nam wstać wcześnie rano i zabrać się za przygotowanie motocykli (Piotrek) przygotowanie pozostałych części ekwipunku (Ania). Przez ponad 10 godzin udało nam się zrobić 75% zaplanowanych zadań. Honda Ani wygląda już całkiem inaczej – z białymi handabar’ami dostała nową ksywę: „łoś superktoś” i nie jest już zwykłym „Vigorkiem”. Oprócz tego zamontowałem w niej nowy zestaw napędowy i gmole (osłony silnika, chroniące przy upadku). Africa dostała nowe klocki hamulcowe i składane lusterka. Nasze ubrania, rękawice i buty są już zaimpregnowane, kaski przygotowane do założenia pin-lock’ów (nakładka na szybki w kaskach Shoei zabezpieczająca przed parowaniem). Przed nami do załatwienia: międzynarodowe prawa jazdy, zielone karty, ubezpieczenia motoassistance i mnóstwo innych rzeczy, o których musimy pamiętać.

Z każdej strony słyszymy, że Rosja jest straszna – kradną, mordują itp. Staramy się nie wczuwać za bardzo w te opinie. W większości przypadków to zasłyszane gdzieś plotki, przez ludzi którzy nigdy tam nie byli. Co prawda przewodnik Pascala pisze o osobach jadących swoim samochodem do Rosji, że świadczy to albo o ich sporej odwadze (ironicznie), albo o małej wyobraźni, jak i głębokiej kieszeni. Ale przecież my nie jedziemy samochodem, tylko motocyklami :).

Dzisiaj po pracy, postanowiliśmy się przejechać kawałek wzdłuż lokalnej małej uliczki. Jadąc bez kasków, przy temperaturze powietrza 27*C poczuliśmy się jak na południu Europy. Odżyły dawne wspomnienia i przez chwilę nawet zastanawialiśmy się, czy wyjazd na daleką północ kontynentu aby na pewno jest tym czego chcemy…