piątek, 17 lipca 2009

W Republice Karelii




Jednak jedziemy asfaltem. To 200km mniej niz szutrami, a nie mozemy sobie pozwolic na 3 dni drogi do Pietrozavodska. Ruszylismy dzis o 6.30 z naszego 'strojnego' motelu, po uprzednim sniadaniu na pobliskiej stacji benzynowej. Nie jest to dla nas zadna nowosc, bo na stacjach stolujemy sie juz dobre kilka dni.
Zawsze to samo danie - bulka, w niej parowka i ketchup. Do tego hektolitry energizera i w droge! Po krotkiej, powoli coraz jasniejszej nocy, po ktorej az glowa bolala od glosno przejezdzajacych TIRow, przecielismy rozlegly St. Petersburg i udalismy sie na polnoc w strone Murmanska. Poczatkowo asfaltowa droga przypominala raczej wyscig przetrwania. Dziura na dziurze, nierowne laty, podluzne szczeliny i bardzo wasko. Nie bylo to przyjemne. Mimo to, mile zaskoczylo nas zachowanie kierowcow. Wbrew powszechnej opinii, Rosjanie z reguly szanowali nas.., jak i siebie nawzajem. Na drodze rygorystycznie przestrzegali przepisow i puszczali pieszych na przejsciach. Sama droga do Pietrozavodsk'a byla dluga, zmudna i nudna. Prowadzila w lesie, wsrod wyschnietych drzew, wzdluz kabli z wysokim napieciem. Nie bylo ani ciekawie ani ladnie. Choc mozna juz zaobserwowac zmieniajaca sie przyrode. Drzewa sa coraz nizsze i czesto widac podmokle tereny. Po 250km od St.Petersburga jakosc asfaltu znacznie sie poprawila, choc zdarzylo sie pare kilometrow tlucznia (dzieln Ania).
Mielismy dzis takze mala przygode na bardzo podrzednej stacji benzynowej: kiedy Piotr podniosl pistolet
z dystrybutora, naraz siknelo paliwo. Ok 5 litrow benzyny wyladowalo na asfalcie zanim, ktos wylaczyl ten popsuty dystrybutor. Dobrze, ze w poblizu nie bylo nikogo z papierosem, co jest dosc czeste na stacjach tutaj. Jechalismy tak az do 14.30, kiedy dopadla nas burza. Musielismy stanac na stacji i ja przeczekac. W tym czasie piorun uderzyl w alternator i padl prad. Siedzielismy tak z cala obsluga stacji w przerazeniu, czekajac az pioruny odejda... Fantastyczne ekspedientki rozrysowaly nam szczegolowa mape, gdzie mozemy zatrzymac sie na noc, mimo to nie skorzystalismy z tej pomocy ze wzgledu na zbyt wysoka cene tych hoteli w porownaniu do standardu.
To bardzo mile, ze wszyscy ludzie sa tu dla nas tak niewiarygodnie zyczliwi. Pomagaja nam, sa cierpliwi. Jednak na ich twarzach rysuje sie smutek i przygnebienie, zarowno w miastach jak i we wsiach... Pojechalismy jeszcze ok 15 km dalej... i tam wpadlismy na urocze miejsce na spanie wraz z restauracja - nad sama rzeka. Jest to stara karelska chata, w ktorej na pietrze mozna wynajac 2 pokoje. Czuc tu zapach ogniska. Do stolu podaje pani w dlugich warkoczach. Na scianach wisi historia republiki Karelii, w ktorej obecnie sie znajdujemy... a w tle slychac przyspiewki mysliwych... To miejsce ma tak niesamowity klimat! Pelno tu starodawnych przedmiotow, gdyz jest to tez muzeum! ...i jestesmy tu jedynymi goscmi! Zostajemy tu chyba jeszcze jedna noc.