czwartek, 23 lipca 2009

Off road w Chybinach




Nadeszla pora na 'restart'. Wczoraj udalo nam sie znalezc nocleg w ' wypasionej' postkomunistycznej gastinicy: Sport. Wygladala ona niczym wielki, szary blok bez balkonow z jednym glownym wejsciem. Byla ciepla woda i nawet grzejniki! Tu udalo nam sie zrobic wszystko, co pozwoli nam dalej przeprawiac sie przez hardcory... Dlugo wyczekiwane pranie, 'odnowa biologiczna' ;-) - czyli cieply prysznic. Mamy wielki pokoj, z wieeelkim lozkiem. Po ostatnich spaniach w prymitywnych warunkach ucieszylo nas to niezmiernie! Uznalismy, ze za ta cene (1200 rubli) warto zostac tu jeszcze jedna noc.


Rano zostawilismy wiekszosc bagazy w pokoju, zabralismy tylko niezbedne czesci i ruszylismy w gory Chybiny. Po 5 km asfaltu, pokonalismy 15 km szutru i nastepnie jechalismy korytem potoku po otoczakach! To bylo wyzwanie! Po 1 km woda zrobila sie tak gleboka, ze musielismy zawrocic. Dzielna Ana, ktora zdobywa pierwsze doswiadczenia w jezdzie w tak trudnych warunkach!

Deszcz, ktory nas zlapal potem, przeczekalismy pod wiata przystanku jedzac drugie sniadanie. W pobliskim sklepie zakupilismy bulke, ser masdamer, 100g szynki i sloik kawioru - wszystko za 7zl! (Kawior jest tu znacznie tanszy niz zolty ser!)

Kiedy deszcz troche ustal ruszylismy w kierunku Oktriabskiego. To mala wies 40 km za Kirowskiem. Tamtedy szly grupy zeslancow z poludnia. 10 km za Oktriabskim byl ich pierwszy oboz - dzisiaj opuszczone, drewniane baraki. Nie dociera tu zbyt wiele osob, glownie z powodu bardzo zlej gruntowej drogi. Mnostwo na niej wielkich glazow, glebokich dolow, czesto zalanych deszczowa woda. Glina bardzo utrudniala nam jazde, mimo ze obnizylismy cisnienie w oponach. 20 km pokonuje sie w ok godzine! Dluga jazda na stojaco w takich warunkach spowodowala, ze u Piotra odnowila sie kontuzja barku sprzed pol roku... ale wiadomo: trzeba byc twardym, a nie mietkim ;-) i jechac dalej...

Chcielismy jutro pokonac taka droga 75 km do Lovoziera z Oktriabskiego, ale jednak asfaltem, na okolo, zajmie nam to mniej czasu.

Krajobrazy sa tu naprawde piekne i psuja je tylko ogromne kopalnie i zaklady przemyslowe. Miejscowosci maja takie nazwy jak Tytan, Apatity czy Nikiel. Tutejsze gory sa bardzo bogate w zloza mineralne co czasem widac nawet golym okiem.

Wracajac z Oktriabskiego chcielismy jeszcze wjechac pod wyciag narciarski, ale 4km przed nim wartownicy nas nie wpuscili! Maja tu nawet dwie skocznie narciarskie!

Minely juz 2 tyg. kiedy to prawie codziennie jedziemy na motocyklach. Nasze umysly przeszly swoista metamorfoze. Nie jest juz wazne jaki dzisiaj jest dzien, ani jakie wydarzenia dzieja sie na swiecie. To jest poza nami. Nasze zmartwienia dotycza tego czy mamy wystarczajaco paliwa i wody na nastepny odcinek podrozy i jaka moze byc pogoda. Inaczej postrzegamy tez nasze motocykle - po takich trudach jakie przeszly, nawiazala sie miedzy nami swoista wiez uczuciowa. Dla Piotra, Afrika stala sie jego 'ukochanym rumakiem', na ktorym wie, ze moze polegac. Vigor jest jeszcze dzielniejszy, a ma tylko jeden cylinder. One przenosza nas z jednego miejsca w drugie! Musza nas dowiezc w calosci takze do domu!

Teraz odpoczywamy pijac piwko po wyczerpujacej jezdzie. Jednoczesnie odczuwamy ogromna satysfakcje, ze udalo nam sie dzis pokonac tak trudne odcinki drogi.
Zostalo nam okolo 350 km do Murmanska. Jutro pewnie zjedziemy ok 100 km w bok, aby jeszcze poeksplorowac te rejony.

SIEWODNIA BYL HAROSZYJ DIEN!
Pozdrawljaju ;-)!