niedziela, 2 sierpnia 2009

Powrot do strefy ciemnosci

Witajcie! Jestesmy 75km przed Fauske. Rozbilismy namiot na campingu 4m od wody. Jest tu tak, jak nad naszym polskin 'Morskim Okiem'. Woda ma niespotykany kolor, a wokol niej roztaczaja sie wysokie skaly. Ogromne! Ale u nas w Polsce ciezko rozbic sie z namiotem nad samym 'Morskim Okiem' - biurokracja!

Dzis takze wstalismy pozno - o 12.00 i zanim sie zapakowalismy, ruszylismy o 13.30 (dzien jak codzien ;-)). Jedziemy ile sil, zazwyczaj do ok. 23.00. Jest wtedy jeszcze wciaz jasno, a na drodze nie jezdza juz zadne campwageny, ktorych w ciagu dnia jest mnostwo. Zanim napiszemy bloga, ogarniemy sie, zazwyczaj jest juz 1.00 w nocy. Wszystko jest ok dopoki jest jasno. Wieczorna podroz tak nas nie meczy. Jednak im bardziej na poludnie, tym w nocy robi sie ciemniej. Juz w tej chwili robi sie delikatny polmrok...

Odpuszczamy lodowiec Svartisen, poniewaz mamy malo czasu, a jest jeszcze jeden, ponoc ciekawszy na naszej trasie - Jostedalbreen. Jest on najwiekszy w Norwegii. Wokol niego prowadzi wiele szutrowych drog, ktore chcemy przejechac i spedzic tam 2 dni.

Przejechanie 300 km zajmuje sporo czasu, glownie ze wzgledu na bardzo krete drogi i czeste ograniczenia predkosci.

Poki co nie ma az takiego klopotu z brakiem rozrusznika w Vigorku. Droga prowadzi przez same wzniesienia, wiec w kazdej chwili mozna zgasic motocykl. Pozniej zawsze mozna go zepchnac z gorki i odpala. Bedzie to bez watpienia bardziej upierdliwe na szutrowkach, badz plaskich drogach. Na naprawe rozrusznika chyba nie starczy nam czasu...