piątek, 7 sierpnia 2009

Dzien serpentyn

O 6 rano nasz sen (snimy o jezdzeniu na moto, jakze by inaczej) przerwal mocno padajacy deszcz. W naszych glowach pojawila sie wizja pakowania mokrego namiotu, ubierania sie w odziez przeciwdeszczowa, wypychania Vigorka pod gorke i robienia sniadania w tak nieprzyjaznej aurze. To wszystko bylo tak przerazajace, ze zapadlismy w gleboki sen, ktory trwal do godz. 11.

Wtedy przywitalo nas slonce przebijajace sie przez chmury. Toaleta w lodowatej wodzie potoku szybko nas dobudzila i wzielismy sie za przygotowywanie sniadania.

Po spakowaniu ruszylismy nad lodowiec Nigards. Potem odbilismy w kierunku Bergset, zeby zobaczyc kolejny - Tundsbergdal. Wrocilismy do Gaupne, skad odbilismy na pld. w kierunku Ovre Avdal. Jechalismy platna droga, ktora zaczyna sie na poziomie morza (fiordu), a nastepnie ostrymi serpentynami wspina sie na wys. 1300m npm. Tam lezal jeszcze snieg! Koncowka tej drogi jest bardzo waska (tylko jeden samochod osobowy) i co 200m sa poszerzenia umozliwiajace wymijanie. Do tego dochodza zakrety o 180 stopni, pod duzym nachyleniem i sliski, mokry od deszczu asfalt.

Kiedy myslelismy, ze trudniej byc nie moze, poczatek drogi nr 53 w kierunku Tyinkrysset wygladal podobnie tylko wspomniane wczesniej zakrety przebiegaly w ciemnych tunelach!

Potem bylo juz lepiej i szybciej. Skonczylismy dzien na campingu za Begnadalem. Wlasnie wypilismy piwo z pierwszym zapoznanym Norwegiem (nie zdarzylismy przed 20.00 ;-) Jest on emerytowanym policjantem i moglismy na wlasne oczy zobaczyc Magnum kal. 44! Ale to armata!

Jutro w planie mamy przejechac przez Oslo i maksymalnie zblizyc sie do Karlskrony.